poniedziałek, 20 stycznia 2014

I nie ma mocnych...

Nie ma w Premier League obecnie menedżera lepiej znającego realia i wymagania tych rozgrywek niż Jose Mourinho. Nie ma innego. The Special One. Do tej pory taką wiedzę (choć w rzeczywistości nieporównywalnie większą i opartą latami doświadczenia) posiadał jedynie Sir Alex Ferguson. Obaj, w poprzednich 15 sezonach zgarnęli 11 mistrzowskich tytułów. To dzięki nim spotkania The Blues z The Red Devils urosły do rangi klasyków. Obaj osiągnęli mistrzostwo w kreowaniu medialnego wizerunku, dzięki nim (temu starszemu szczególnie) z taką zapalczywością śledzimy przed- i pomeczowe konferencje prasowe, na których wciąga się dziennikarzy w sidła słownych prowokacji, z których nie ma ucieczki. Jose emanuje pewnością siebie i wielkością, które w połączeniu z krótką informacją słowną, mogą zmienić nastawienie zawodnika. Nie potrzebuje do tego słynnej "suszarki". Co najbardziej znamienne, choć być może wielkie autorytety po prostu tak mają, wobec siebie pozostali niezwykle uprzejmi i grzeczni. Obaj doskonale znali receptę na sukces. Dziś został już tylko jeden, a brak tego drugiego był wczoraj widoczny bardziej, niż w każdym innym rozegranym w tym sezonie spotkaniu Manchesteru United. Nie oszukujmy się, David Moyes nie jest dla Portugalczyka żadną konkurencją.



Co jest ową receptą na sukces? Wszyscy wiemy to doskonale: doskonały w odbiorze i wyprowadzaniu piłki środek pola, bezbłędni stoperzy, szybcy i znakomicie dośrodkowujący skrzydłowi, a to wszystko, niczym wisienką na torcie, zwieńczone napastnikiem z krwi i kości. System śmiercionośny, bezbłędny, lecz gdy tylko zabraknie jednego z podanych wyżej czynników - całość pogrąża się w nieładzie. Nie sposób w danej sytuacji porównywać oba zespoły i doszukiwać się szans na zwycięstwo Czerwonych Diabłów, ponieważ sami wyeliminowali się jeszcze przed rozpoczynającym spotkanie gwizdkiem. Bez napastnika, bo Danny Welbeck, mimo świetnego sezonu, w żadnym wypadku nie nadaje się do tego systemu (dla wnikliwych polecam sytuację z 30 minuty i analizę zachowania w polu karnym 23-letniego Anglika, do miana "fox in the box" jeszcze daleka droga). Pewnym strzałem w stopę było wystawienie Ashley'a Younga od pierwszej minuty (ledwie jedno celne dośrodkowanie) i podwieszenie za Danny'm młodego Januzaja, którego naturalnie, niczym magnes, przyciągały boczne linie boiska, co wytworzyło czarną dziurę w najbardziej newralgicznym punkcie boiska - polu karnym. I dlaczego, u licha, Smalling rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych?!

Jedno Davidowi Moyes'owi przyznać musimy. Starał się. Zrobił to, czego przeciwko Chelsea nie potrafił zrobić Arsene Wenger - rozciągnął i rozrywał (szczególnie w pierwszych minutach) doskonały, niebieski rygiel defensywny. Jednak z każdą kolejną minutą napór Czerwonych Diabłów słabł, Hazard cofając się do obrony, nie pozostawiał miejsca na skrzydłach, a Eto'o... no właśnie, zrobił wszystko co miał wykonać celująco i grzecznie odsalutował rozentuzjazmowanym trybunom na Stamford Bridge. W cieniu ich największą pracę wykonał ten, którego u Mourinho wielu spisało na straty. Portugalczyk jednak doskonale wiedział, jak w decydujących spotkaniach wykorzystać asa, do tej pory dyskretnie skrywanego w rękawie. Zastosował w tym celu zabieg tak prosty, że biorąc pod uwagę predyspozycje tego zawodnika, wydawał się wręcz naturalny. Przesunął Davida Luiza na pozycję defensywnego pomocnika.



Praca Davida Luiza w obronie

Pierwsze trzy miesiące tego sezonu były dla Jose Mourinho etapem ponownej aklimatyzacji w tym hermetycznym środowisku piłkarskim. Gdy jednak ten proces dobiegł końca, rozpoczął się etap kolejny - bezlitosna destrukcja. Ostatnia porażka - 7 grudnia. Od tej pory - ledwie 2 stracone punkty i 3 stracone gole. Robi wrażenie? Nie ma Manuelu Pellegrinim. On pewnie, z niewzruszonym wyrazem twarzy czeka w swej niezdobytej fortecy na kolejnego śmiałka, który nieopatrznie przekroczy próg Etihad Stadium. I co chwila zerka w kalendarz. "Godzina zero" - 3 lutego. Starcie gigantów zbliża się coraz to większymi krokami. I tylko Arsene Wenger, choć wciąż na szczycie, nerwowo obgryza paznokcie...


WL

PS Wierzcie lub nie - Romelu Lukaku pozdrawia...


Oby nie okazało się, że wraz z włosami uleciał cały talent...

PS2 Pazerność i perfidia kibica nie znają granic





PS3 Old Holte End, Old Villa Park, Birmingham. Lata 50', niezwykła spuścizna futbolu, to w takich miejscach rodziła się piłka nożna. Robi wrażenie?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz