Spotkanie mogło zachwycić albo ukołysać do snu, niczym najlepsze fragmenty tegorocznej gry Milanu w Serie A, czy coś takiego. Zero efektowności, max efektywności. I to tylko z jednej strony. Ukraina bezlitośnie wcieliła się w role Kuby Rozpruwacza. Wyczekała na odpowiedni moment i z gracją pierwszorzędnego monsieur zadała dwa decydujące ciosy. Trener Fomenko z ławki rezerwowych nie wstawał wcale, bo i nie było powodu. Z każdą kolejną minutą na jego twarzy gościł za to coraz pewniejszy uśmiech. Widział, że podopieczni go posłuchali i wiedzą co mają robić. I co najważniejsze, robią to dobrze.
Ukraina zagrała wyśmienicie. Fundamentem sukcesu była postawa środka pola, przede wszystkim pary Rotan-Stepanenko. Nie dość, że nękali co chwila Nasriego, to i Pogba i Matuidi nie mogli ani przez chwilę poczuć się pewnie. Znakomitą pracę wykonali również wspomagając boczne sektory boiska. W ataku pozycyjnym, gdy piłka znajdowała się dłużej niż 10 sekund przy nodze Ribery'ego, zaraz znajdowało się przy nim 3 "natrętów". Wielkie zaangażowanie w prace defensywną było widać także ze strony skrzydłowych. Obaj nie szczędzili sił na pressing, schodząc bardzo często do środkowej części boiska.
Niebiesko-żółci imponowali również zimną krwią przy rozgrywaniu piłki. Pressing Francuzów, szczególnie w pierwszej połowie, stał na bardzo dobrym poziomie, co nie przeszkadzało piłkarzom Fomenki w składnym wyprowadzeniu piłki z własnej połowy. Ba, co więcej wykorzystywali oni bezlitośnie powstałe w ten sposób luki po trójkolorowej stronie boiska, posyłając niezwykle dokładne, długie zagrania, gdzie czekał na nie niezwykle waleczny Zozulya, z którym wybitnie nie radziła sobie para Koscielny-Abidal.
Czego zabrakło tricolores? W zasadzie to zawiniła chyba każda formacja. Nie ma sensu wymieniać tu poszczególnych błędów kolejnych zawodników, bo było ich od groma i jeszcze więcej. Skupię się na tych najważniejszych czynnikach, które spowodowały, że gra Francuzów wyglądała tak, a nie inaczej. Zaczynamy...
1. Brak kreatywności i współpracy środkowego trójkąta Matuidi-Nasri-Pogba. Nie potrafili oni stworzyć nawet pozorów przewagi w środku pola. Para defensywnych pomocników pod akcje ofensywne podłączała się wyłącznie od wielkiego dzwonu i to przeważnie nie stwarzając większego zagrożenia. Zawodnik PSG, nie dość że do bólu nieefektywny pod kątem kreowania gry, potrafił stracić banalne, wydawać by się mogło, piłki. Bardziej aktywny w tym względzie był Pogba, jednak i u niego nie widać było błysku, którym popisuje się w spotkaniach Juve. Rzadko wdawał się w dryblingi, co potrafi robić świetnie przy doskonałym balansie ciałem. W całym meczu zagrał tylko 3 przerzuty, co stanowi jedno z jego zagrań firmowych podczas budowania ataku pozycyjnego. Co do krycia na radar, co dobrze potrafią robić na poziomie reprezentacyjnym wyłącznie wybitni zawodnicy, obu panom polecam analizę dominacji w środku pola Carricka, autorstwa nieocenionego Gary'ego Neville'a. Przy przeciętnej postawie partnerów niewiele mógł zrobić i Nasri pozbawiony swego atutu, czyli umiejętności rozpędzenia akcji szybkością i grą na małej przestrzeni. Jednak i on nie wykazywał przez czas swego pobytu na murawie wielkiego zaangażowania i chęci do gry.
2. Niewidoczny Ribery. Bardzo rzadkim obrazkiem (poza początkiem 2-giej części spotkania) było cofanie się lidera reprezentacji pod linię środkową w celu pomocy z rozegraniu i rozciągnięciu akcji. Przez brak przewagi w środku pola miał on bardzo mało wolnego miejsca na skrzydłach, co powinno przekonać go do spięcia pośladków i wsparcia kolegów w centralnej strefie, wykorzystując umiejętność świetnej gry na małej przestrzeni. Brakowało mu pomocy w odgrywaniu piłek po ziemi od Giroud, do czego przyzwyczaił się w Bayernie, co jednak nie może go usprawiedliwiać. Ribery zagrał bardzo przeciętne spotkanie.
O postawie Remy'ego nie ma sensu mówić ani słowa, wzbudzał wyłącznie politowanie. Nieco ożywienia wniósł Sissoko, lecz on z kolei raził chaotycznością i niedokładnością.
3. Czarę goryczy dopełnia postawa Koscielnego. Pierwszą bramkę zapisał na swoje konto do spółki z Debuchy'm, popełniając kardynalny błąd w strefowym kryciu. Drugą dopisał już sobie sam. Po zachowaniu z 90-tej minuty wypada tylko zastanowić się, czy jego nieobecność w rewanżu będzie osłabieniem linii defensywnej.
Dziwią mnie też zmiany szanownego pana Didiera Deschampes. Po pozbyciu się Remy'ego kolejnym oczywistym krokiem wydawało by się stworzenie przewagi w środku pola, co równa się pozbyciu się Matuidiego, czego jednak selekcjoner tricolores nie uczynił. Zdjął za to odpowiedzialnego za jakikolwiek ruch w ataku Nasriego. Fatalne posunięcie.
Czemu jednak sprawa awansu nie jest przesądzona? Przez olbrzymi potencjał, który drzemie we Francuzach oraz chęć wymazania z pamięci wszystkich piątkowego blamażu. Możliwości reprezentacji Francji sięgają, nie oszukujmy się, spokojnie półfinału Mundialu. Skoro w RPA do finału dotarła Holandia, co do dziś uważam za niespodziankę, to i o podobny rezultat mogą bez wątpienia pokusić się trójkolorowi.
Co jeszcze mnie przekonuje? Wzrok pana poniżej. Wzrok, pełen nieustępliwości, która po latach prób i posiadania celu na wyciągnięcie ręki, pozwoliła na zdobycie upragnionego zwycięstwa w Champions League. Popatrzcie jeszcze raz. Czy pozwoliłby on na nieobecność na Mundialu w szczytowym momencie swojej kariery? Czy w momencie, gdy rozstrzygają się losy Złotej Piłki, a na polu bitwy został mu już tylko jeden przeciwnik, pozwoliłby na blamaż, który marzenia o tym trofeum rozwiałby raz na zawsze? Ronaldo wbijając bramę Szwedom, zbliżył się do tego celu niesamowicie.
Wszystko w nogach jednego gracza. I choć awans jest cholernie trudnym zadaniem, doceniona zostanie też walka i nieustępliwość. I to czyni jutrzejszy pojedynek jednym z najlepiej zapowiadających się spotkań 2013 roku.
WL
PS Na szpicy powinien zagrać mimo wszystko Giroud. Zrobi przewagę w trudnych momentach i przy stałych fragmentach gry
PS2 Nawałka to cholernie inteligentny typ. Dajcie mu szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz