niedziela, 10 listopada 2013

MVP przyszłości

Pamiętacie jeszcze tego pana?

 



 

Średnio rozpoznawalny zawodnik z jednego z najnudniejszych zespołów w lidze, dowodzonego przez Danny'ego Grangera, z ambitnym Larrym Birdem, powtarzającym jak mantrę, że tworzy ekipę, która w przeciągu trzech lat niepodzielnie zapanuje w konferencji. Wielu pewnie pomyślało: dunker całkiem spoko, ale poza przelotami nad obręczą koszykarsko pewnie "cienki bolek". Ledwie 2 tygodnie wcześniej zagrał najlepszy mecz w karierze, wrzucając 30 punktów broniącym tytułu Dallas Mavs. Jak się okazało, wspomniane spotkanie oraz uczestnictwo w All-Star Weekend były momentami przełomowymi w karierze absolwenta kalifornijskiej uczelni Fresno State.

Grą na college'u nie szokował. Największym sukcesem było zaliczenie do grona 16 najbardziej "entertaining" zawodników w NCAA przez Sports Illustrated. Do NBA wprowadził go Draft 2010, w którym z numerem 10 zdecydowali się na niego Pacers. Grając średnio 20 minut na mecz, nie zachwycał statystykami. 7.8 punktu, 1.1 asysty oraz 3.7 zbiórki. Nie załapał się w dość słabym roczniku do All-Rookie First Team. Pewnym przeskokiem w kolejnym sezonie było rozpoczęcie wszystkich spotkań w Starting 5. Będąc zaznajomionym z realiami NBA, solidnie przepracował okres lockoutu. Swój "sophomore season" zakończył dobrze prezentując się w play-off, gdzie odprawił z kwitkiem Orlando Magic i napsuł wiele krwi późniejszym mistrzom, co było jednocześnie zapowiedzią niezwykłego pojedynku w kolejnym sezonie.

Jak wiadomo, momentem przełomowym dla PG24 była kontuzja Danny'ego Grangera. Obowiązek wzięcia na barki przewodzenia drużynie na parkiecie całkowicie odmienił zawodnika. Szybciutko przystosował się do nowej roli, co zaowocowało występem z punktowym "career-high" w liczbie 37 oczek przeciwko NO Hornets, już w pierwszym miesiącu sezonu zasadniczego. Stały progres i kolejne kamienie milowe (m.in. pierwsze triple-double przeciwko Bobcats) w połączeniu z dobrymi wynikami drużyny z Indianapolis zapracowały na pierwszą nominację do ASG. Zagrał tam 20 minut, notując solidne 17 punktów, z czego kilka zdobytych po potężnych dunkach. Regular season zakończył z bilansem punktowym w granicach średnio 17 oczek. Doprowadził Pacers do 3 miejsca na wschodzie i zwycięstwa w dywizji, zdobywając bezdyskusyjnie nagrodę dla "Most Improved Player". Jednak jego gwiazda miała zaświecić najmocniej w zbliżających się play-offs. Bez większych problemów drużyna z Indianapolis wyeliminowała Hawks i na ich drodze stanęli nieobliczalni NY Knicks. Tu swoją wartość w defensywie udowodnił George, niezwykle efektywnie pozbawiając wszelkich argumentów Carmelo Anthony'ego. Wraz z dominującym pod koszami Roy'em Hibbertem poprowadzili Pacers do zwycięstwa w 6 spotkaniach. W finale konferencji (sprawdzają się niezwykłe przepowiednie Larry'ego Birda) Pacers stworzyli wraz z Miami Heat jedną z najpiękniejszych i najbardziej emocjonujących serii w XXI wieku. Pomimo fatalnej dyspozycji Paula George'a w decydującym meczu, pojedynki pomiędzy nim a Lebronem przeszły z miejsca do historii ligi...



Co decyduje o wybitnej postawie zawodnika rodem ze słonecznej Californii?

Bez wątpienia atletyzm. Jeden z najszybszych pierwszych kroków z kozłem w lidze, szybkość i świetna praca nóg w obronie 1 na 1 oraz niesamowity dosiężny wyskok, o czym przekonują się kolejni zawodnicy starający się zatrzymać PG24 na obręczy.


W roli głównej - Larry Sanders. O szybkości George'a przy wkręcaniu się w strefę podkoszową boleśnie przekonywał się nawet sam Lebron James nie potrafiąc zatrzymać młodszego o 6 lat rywala. Bolączką zawodnika z Indianapolis był dotychczas rzut. W sezonie 2012/13 jego współczynnik TS wyniósł 53%, co uplasowało go na zaledwie 28 pozycji wśród niskich skrzydłowych w NBA. Poza "step-back'iem" George nie ma wybitnych zdolności do kreowania sobie pozycji rzutowych.

Był to jeden z elementów nad którymi skupiał się podczas przedsezonowych treningów. Starał się również, jak powiedział w wywiadzie dla Indianapolis Star, rozwijać umiejętności dowodzenia, które decydują o przywódczej roli w zespole. Tym, co charakteryzuje PG24 jest bez wątpienia niezwykła boiskowa inteligencja. Jest zawodnikiem widzącym wiele na parkiecie i posiadającym umiejętność podejmowania natychmiastowych decyzji. Jak na lidera drużyny zaskakująco krótki jest jego czas przetrzymywania piłki. W obecnym sezonie zmniejszył się on dodatkowo przez wzrost roli w ofensywie Lance'a Stephensona, który lubuję się z kozłowaniu gały. Wartym zaobserwowania elementem jest wychodzenie zawodnika na czyste pozycje za linią rzutów za 3. Większość prób z tej pozycji oddaje George pozbawiony krycia i po otrzymaniu podania ma wiele czasu na złożenie się do "trójki".

Niezwykłą historię piszą Pacers na starcie sezonu 2013/14. Bilans 7-0 nie jest zaskakujący, nawet mimo kolejnej kontuzji Danny'ego Grangera. Jest to wynikowa rozwoju poszczególnych zawodników (szczególnie Roya Hibberta, na współpracy z którym korzysta George), trafionych transferów oraz dopracowania do perfekcji kolektywu obronnego.W zakończonym przed chwilą spotkaniu przeciwko Brooklyn Nets potwierdzili to odnosząc bezdyskusyjne zwycięstwo, którego ojcem był nie kto inny jak Paul George. Wydaje się, że jedynym czynnikiem brakującym w tej ekipie jest klasowy rozgrywający bo ani Hill, ani Watson nie wywiązują się w odpowiednim stopniu ze swych zadań.

Dzięki możliwości gry i bronienia na pozycjach 1-3, George wpisuje się w wizję przyszłościowego lidera i gwiazdy nowoczesnej koszykówki. Bardzo podobny progres zalicza w południowej części Stanów rok starszy James Harden. Są to dwaj gracze o uznanej marce, którzy stale są na etapie największego rozwoju jako liderzy swoich ekip. Jeśli utrzymają ten poziom, naturalnym będzie wybór do pierwszych piątek ASG. Kluczowym momentem będą play-offs, które do tej pory nie były domeną "Brody", za to George sprawdzał się w nich znakomicie. Niemniej jednak i Pacers i Rockets są murowanymi kandydatami do finałów swoich konferencji i pretendentami do tytułu mistrzowskiego.

Osobiście ślinię się na myśl ponownego starcia Króla Jamesa z George'm w tegorocznych PO. Te pojedynki są solą koszykówki i jednocześnie widoczną zmianą warty. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem potencjalna wygrana Pacers z Heat w post season. Lebron już czuje oddech młodszego rywala na karku i wie, że jego okres dominacji się kończy. Nadciąga nowe, a gwarantem jakości jest symbol PG24...
WL

PS Taka ciekawostka: mieszkający w Californii George wzorował się w swej grze na Kobasie, jednak od małego pozostawał wiernym kibicem Clippers. Szczyt hipsterstwa jak na lata 90-te, no nie? ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz