Gdzie doszukiwać się przyczyn frajerstwa? Przeanalizujmy grę poszczególnych zawodników. Dwaliszwili - obecny-niećwiczący, co nie powinno szczególnie dziwić. Przy starciach z Yumlu wyszły na jaw wszystkie braki tego zawodnika w grze tyłem do bramki. Kosecki - najmniej wartościowy piłkarz dla warszawskiej drużyny w tym sezonie, za mało kontaktów z piłką, nieprzytomny w kontratakach. Kucharczyk - z głupotą, choćbyś i bardzo chciał, to nie wygrasz, niestety. Pinto - nieporadny, wiotki, próg zwalniający każdej akcji Legionistów. Jodłowiec niestety jest zbyt ograniczony technicznie na grę na pozycji defensywnego pomocnika. Na Ekstraklasę to starcza, na Europę już zdecydowanie nie. Dochodzimy do Dominika Furmana...
Jak się okazuje ojca i matki całego zamieszania i frajerstwa warszawskiej ekipy. Zacznijmy od całkowitego braku wyobraźni do kreacji gry. Wszystkie zagrania do bólu przewidywalne, asekuracyjne. Jeśli Furmana określano jeszcze rok temu jako gracza o inklinacji ofensywnej, radzę włożyć te tezy pomiędzy bajki. Nie stanowi on żadnej wartości dla drużyny w ataku. Znaczną różnicę widać porównując zachowanie Furmiego i Jodły w wyprowadzaniu akcji. Tomek śmiało podłączał się pod większość ataków, obiegał rywala i szukał wolnego pola do otrzymania piłki. Furman pragnął pozbyć się piłki jak najszybciej i zostać spokojnie w miejscu. Znamienne były niektóre obrazki z 2 połowy, w której Colman i Zokora, nie widząc zagrożenia z jego strony, pozostawiali go całkowicie bez krycia. Jak wykorzystał otwartą drogę do 20 metra przed bramką rywala? Posyłając piłki w górne rzędy trybun. Również jedno jedyne z sześciu dośrodkowań (z czego czterech z rogu boiska), które dotarło do partnera, nie napawa optymizmem.
Obrona. Kiedy zostajesz tyłu, asekuracja to twoje 11 przykazanie. Pod tym względem nasz bohater wypadł całkiem solidnie, notując 5 udanych wślizgów i odbiór w okolicy środka boiska. Jednak znaczenie ma to nikłe, gdy konto zawodnika zostaje obciążone winą za straconą bramkę. Zachowanie Furmana przy golu Adina było nieodpowiedzialne i tak głupie, że aż ciężkie do wytłumaczenia. Jako defensywny pomocnik miał obowiązek pokryć strefę okolic 11 metra, widząc dodatkowo, że zbliża się do niej niekryty zawodnik. Dalsze losy tej sytuacji niestety znamy...
Pojawia się pytanie, z czego wynika regres i fatalna gra zawodnika uważanego powszechnie za wielki talent. Prawda leży zapewne pomiędzy zaangażowaniem zawodnika, kwestiami psychologicznymi i odpowiednią pracą trenera. Wytworzyła się czarna dziura marnotrawiąca wielki talent, co do którego jestem święcie przekonany. Jedynym zawodnikiem zdolnym do kreacji gry w środku pola wydaje się być jedynie Helio Pinto, lecz i jego dyspozycja przyprawia o zawrót głowy. Potrzebne są zmiany, bo i Radovicia w końcu zabraknie. A wtedy, dupa blada. Panie Urban, koniec opierdalania się...
WL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz